Bardzo długo nic nie pisałam – pół roku. Bardzo dużo się działo – czerwiec stał pod znakiem kończenia i bronienia pracy magisterskiej, lipiec i sierpień owocował wakacjami i zmianami. Teraz mam „gorszą” pracę (nie w zawodzie) ale za to w pełnym wymiarze godzin (5/18 etatu nauczycielskiego nie pozwoliło by mi się utrzymać na dłuższą metę). Wrzesień i październik to kolejne życiowe zmiany – przeprowadzka do większego mieszkania. I gdzie tu znaleźć czas dla siebie?
Pierwszymi moimi odstresowaywaczami były – bardzo wkurzające – firanki. Nie są jeszcze skończone (mimo, że już wiszą, ale nie mogłam już patrzeć na łyse okna – mam nadzieję do Bożego Narodzenia je skończyć). Dziś wieczorem postanowiłam ruszyć szalik z nowego wydania Mollie potrafi – szal. Nie używam kordonka (jak zalecano) tylko włóczki kupionej chyba w zeszłym roku i czekającej na odpowiednią chwilę. Mimo, że jutro nie mam wolnego to „długi weekend” będę sobie powoli dziergała, oglądając filmy.
Mam nadzieję, że zacznę systematycznie zaglądać na bloga – i, że będę miała czas na moje hobby, bo ostatnio przez zawirowania życiowe, wszystko musiało odejść na dalszy plan.